


Pochodzi Ojciec z rodziny niezwykle zasłużonej dla społeczeństwa Wielkopolski, a także dla Kościoła w Polsce, chociaż najbardziej znany Potworowski z Ojca linii, która w XIX wieku osiadła w Goli koło Gostynia Wielkopolskiego, Ojca pradziad Gustaw był jeszcze kalwinem...
Tak, w domu nawet żartowano, że żarliwość i zaangażowanie religijne moich rodziców jest typowe dla neofitów. Ale to były żarty. Gorliwość moich rodziców szła w parze z tolerancją wobec innych wyznań i ludzi o różnym światopoglądzie. Podobnie tolerancyjny był mój pradziad, polityk, prezes Koła Polskiego w Berlinie, współpracownik Karola Marcinkowskiego...
Marceli Motty wspominając w swoich Przechadzkach po mieście o jego śmierci i pogrzebie, pisze, że gdyby jakiś obcy, bezstronny człowiek znalazł się 26 listopada 1860 roku w Poznaniu i „ujrzał te tłumy zbite ludu od Starego Rynku aż poza teatr idące za trumną, którą najznaczniejsi obywatele dźwigali na swych barkach, gdyby wreszcie na tym pogrzebie kalwina spostrzegł był arcybiskupa, kilku kanoników i liczny szereg księży katolickich… przejętych szczerym żalem, a wielu zapłakanych, taki obcy świadek owej żałoby byłby sobie niezawodnie pomyślał: musiał to jednak być niezwyczajny człowiek ten Gustaw Potworowski”. Czy w tamtych czasach był możliwy taki ekumeniczny pogrzeb?
Jak najbardziej. Pradziad, choć rósł w rodzinie od pokoleń kalwińskiej, był w młodości posyłany do szkoły pijarów, a poza tym ożenił się z Klementyną z Chłapowskich, która była katoliczką i dzieci wychowała po katolicku.
< (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.
Jan Grzegorczyk - pisarz, w latach 1982-2011 roku redaktor miesięcznika "W drodze". Wydał m.in. "Dziurawy kajak i Boże miłosierdzie", pięcioksiąg "Przypadki księdza Grosera", opowiadania "Niebo dla akrobaty", powieści "Chaszcze i Puszczyk". Jego ostatnią książką jest Święty i błazen, rozmowa z Janem Górą, która jest swoistym testamentem ojca Jana. (wszystkich teksty tego autora)