


Bosko–ludzki charakter Kościoła
Jaki jest rzeczywiście Kościół? Patrząc na dzieje jego świętych i heretyków, wydaje się, że odpowiedź uwarunkowana jest tym, kto jej udziela. Obraz Kościoła zmienia się w zależności od tego, jak się doń zbliżamy; dla powracającego syna ojcowski dom i osąd stał się morzem, w którym odnalazł wolność i siebie samego, dla starszego zaś brata okazał się siecią, która go udusiła. Podobnie uwidoczniona w Jezusie radykalna miłość Boga jednych czyni mordercami lub samobójcami, a drugich męczennikami, świadkami wiary żałującymi za swe grzechy. Tak samo jest z Kościołem: jeden odkrywa w nim Jezusa, a przezeń rozpoznaje Ojca, drugi zaś w bezsilnej złości widzi tylko jego ludzkie oblicze ani piękne, ani przystojne, lecz całkiem szpetne.
Takie to proste, bo Bóg jest całkowitą prostotą. Z drugiej jednak strony, On ukazał się jako Słowo, którego zrozumienie zależy od wielu czynników. Ufamy Bożej Opatrzności, która jest pełna miłości, ale wiemy, że osobiście ponosimy odpowiedzialność za własne czyny. Fakt, że nie jesteśmy w stanie pokrzyżować planów Boga, nie może być usprawiedliwieniem dla zaniedbań czy grzechów.
Cała ludzkość, jak i wierzący coraz częściej spoglądają w głąb swego istnienia, a ostatnie stulecie odkryło w dziedzinie wiary wiele prawd będących w stanie kiełkowania. „Jeśli osobiste spotkanie z innymi ludźmi nie jest tylko ubocznym znamieniem działalności człowieka, ale w całej swej szerokości i głębi określa jego istotę i jeżeli zbawienie odnosi się do całego człowieka i wiąże go całego z Bo (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.