



Nie wpuści mnie siostra do waszego ogrodu?
– Nie, ale mogę pani uchylić bramę.
Szalona przygoda
Trzeba mieć sporo szczęścia, żeby doczekać się autobusu nr 3, odjeżdżającego spod dworca PKP w Grodzisku Mazowieckim. Ale cierpliwość się opłaca, bo wysiada się dokładnie naprzeciwko klasztoru Matki Bożej Różańcowej. Radonie, ul. Widokowa, jedna z dwudziestu pięciu ulic należących do wsi. Żadnego naciągania, widok faktycznie jest obłędny – dookoła lasy, pola, wszystko kwitnie, pachnie. Rozsiane gdzieniegdzie domy nie są w stanie zaburzyć sielskiego krajobrazu. Nawet klasztor Mniszek Zakonu Kaznodziejskiego, przytulony z jednej strony do ściany lasu, przypominałby bardziej hotel, gdyby nie zdradzała go kaplica z dzwonnicą. W drodze do drzwi wejściowych nie trzeba pokonywać żadnego betonowego muru, żadnej kutej bramy. Chociaż mogło być inaczej, bo swego czasu ktoś z lubością urządzał sobie na podjeździe sióstr wyścigi samochodowe.
Mniszki mieszkają tutaj od 1993 roku. To trzeci, najmłodszy klasztor dominikanek klauzurowych w Polsce. Ziemię pod budowę – osiem hektarów – dostały cztery lata wcześniej od Otylii Ranc, należącej do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Tylko dla siebie, czyli za klauzurą, mają ponad pięć hektarów. Jest tam sad, ogród i kawałek lasu. Po rozpoczęciu budowy pierwsze siostry mieszkały w wynajętym na czas budowy starym dworku oddalonym od Radoń o 5 km. – Szalona przygoda – opowiada s. Jacka. – Dworek się sypał. Gdy zaczynał padać deszcz, to wszędzie trzeba było rozstawiać miski i wiadra, kiedy mocniej zawiało, trzeba było zapychać szczeliny, czym (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.