



Moją wypowiedź cechować będzie pewna jednostronność. Ale jest to zupełnie świadomy wybór1.
Wiele mamy w Polsce problemów. Bez wątpienia jednymi z ważniejszych są bezrobocie i tzw. „umowy śmieciowe”, które – nie tylko u nas – tworzą nową klasę społeczną zwaną prekariatem. W tej sprawie Kościół ma coś do powiedzenia, a także wiele do zrobienia. Ważne dla Polaków są też negocjacje unijnego budżetu, problem modernizacji infrastruktury, reformy edukacji, służby zdrowia czy sądownictwa, do nich jednak Kościół raczej nie powinien się wtrącać.
Mamy jednak inny, bardzo ważny problem – jestem przekonany, że obecnie najważniejszy. Jest nim – jak pisze Radosław Markowski („Gazeta Wyborcza”, 24–25 listopada 2012 roku) – „ jakieś wyjątkowe stężenie nienawiści. Śledzę portale internetowe w innych krajach, czytam w wielu językach słowiańskich, uczestniczę w międzynarodowych programach badawczych. Agresja, brak możliwości nawiązania dialogu charakteryzują nasz kraj znacznie bardziej niż kraje, które moglibyśmy o to podejrzewać. Dzieje się coś niedobrego. Coś złego stało się w polityce. Potem agresja przerzuciła się na świat dziennikarski, a teraz, widzę, przerzuciła się nawet na świat nauki”. Trzeba, niestety, też dodać: i na świat Kościoła.
Atmosfera nienawiści
Najgroźniejsze jest nie tyle samo natężenie tego procesu, ile jego bardzo niedobra dynamika – proces ten bowiem od paru lat konsekwentnie się nasila. A to oznacza, że jeśli w naszym kraju nie nastąpi jakaś istotna zmiana sytuacji społecznej, dojść może do dra (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.
PROBLEM KULTURY A NIE EKONOMII