


Mamy pedofilię, pedopornografię, pedoturystykę, mamy też pedożerców. Cóż to za kreatury? Pedożercami nazywam tych ludzi złej woli, których niewiele obchodzi los dzieci, a o pedofilii mówią jedynie w takiej mierze, w jakiej służy to przywaleniu instytucjom katolickim oraz wydobyciu od nich olbrzymich odszkodowań. Pedożercy żerują na pedofilii kierowani chęcią łatwego zysku (adwokaci) lub nienawiścią do Kościoła.
Żeby było jasne! Niektórzy księża (pedofile) dopuścili się czynów straszliwych. Różne podmioty kościelne muszą się z tym zmierzyć i podjąć adekwatne decyzje. Co więcej, już podjęto procedury walki ze zjawiskiem pedofilii, tak więc ma rację George Weigel, który stwierdził, że dziś „Katolicki Kościół jest, co empirycznie można wykazać, najbezpieczniejszym środowiskiem dla młodych ludzi w Ameryce”. To, że niektórzy duchowni okazali się zboczeńcami krzywdzącymi dzieci, nie usprawiedliwia pedożerców, którzy stronniczo opisują zjawisko pedofilii, aby osiągać swoje cele. Tak samo jak fakt, że wielu Żydów znalazło się po wojnie w bezpiece, dopuszczając się przemocy i morderstw na polskich patriotach, nie tłumaczy antysemitów, którzy wykorzystują te informacje, aby obrzucić błotem każdego, kto jest Żydem. W tej perspektywie miał rację kaznodzieja papieski Raniero Cantalamessa, przytaczając fragment listu od swego przyjaciela Żyda, który ocenił zmasowany atak na księży katolickich tymi słowami: „Wykorzystanie stereotypu, przejście od odpowiedzialności i winy osobistej do zbiorowej przypominają mi najbardziej haniebne aspekty antysemityz (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.