


W sali siedziało kilkadziesiąt par. Prowadząca spotkanie kobieta poprosiła, by każdy napisał na karteczce pięć wartości, które są dla niego w życiu najważniejsze. Sylwia na pierwszym miejscu umieściła rodzinę, na ostatnim pracę. Na miejscu drugim, trzecim i czwartym znalazły się dom, zdrowie, przyjaciele. – A kto z państwa napisał: Bóg i wiara? – zapytała prowadząca spotkanie. Sylwia spojrzała w swoją kartkę. Konsternacja. – Okropnie się poczułam. W ogóle mi nie przyszło do głowy, by to napisać.
Co ksiądz wie o małżeństwie
Sylwia i Jacek są parą od sześciu lat – od dwóch mieszkają razem. Wspólnie wzięli kredyt i kupili mieszkanie. Ślub zaplanowali na październik, ale już w styczniu wybrali się na katechezy przedmałżeńskie. – Przed ślubem będzie jeszcze wiele innych spraw do załatwienia, dlatego nie chcieliśmy zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę – tłumaczy Jacek. O kursach przedmałżeńskich nasłuchali się od swoich znajomych: że są beznadziejne, śmieszne, że to strata czasu. – Gdy weszłam na forum internetowe, na którym młodzi ludzie wpisują swoje uwagi na ten temat, to mi się wszystkiego odechciało – wspomina Sylwia. Pełni obaw zdecydowali się na nauki w kościele św. Stanisława Kostki w Poznaniu. – Tu przez wiele lat chodziłam w niedzielę na msze św., wiedziałam, że księża prowadzą bardzo dobre duszpasterstwo akademickie. Miałam więc nadzieję, że kursy również będą na poziomie – mówi Sylwia. I nie zawiodła się. Już na (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.