


Mój drogi Kasjelu,
obawiam się, że nadszedł czas, abyśmy porozmawiali o seksie. Z ostatniego listu, który od Ciebie otrzymałem, jasno wynika, że Twój podopieczny ma z nim dosyć wyraźne problemy. Nie musisz, Kasjelu, tłumaczyć się tak zawzięcie, że nic nie pamiętasz w kwestii seksualnych technik kusicielskich naszych upadłych braci – o tyle, mój drogi, miałeś prawo zapomnieć wszystko, czego w tej materii nauczyłeś się w Wyższej Szkole Bożej Opatrzności Indywidualnej, o ile jesteś czystym duchem i sprawa pokus cielesnych zawsze będzie dla Ciebie wiedzą odległą i dosyć abstrakcyjną. Mniejsza o to – przejdźmy do rzeczy.
Przede wszystkim zwróć, proszę, uwagę, że Twój podopieczny znalazł się w obecnej mało komfortowej sytuacji uwikłania (czy w zasadzie uzależnienia) seksualnego między innymi dzięki swojemu duszpasterzowi. Uśpił on czujność Twojego pacjenta tym ciągłym powtarzaniem, że przykazanie szóste to nie jest przykazanie pierwsze, a jedyny prawdziwy problem, który z nim mają nasi podopieczni, to ten, iż przywiązują doń zbyt wiele uwagi i martwią się grzechami seksualnymi, jakby to były grzechy przeciw pierwszemu, a nie dopiero szóstemu z zakazów Dekalogu. Może to i racja, ale przypomina to trochę sytuację, gdy lekarz, do którego zgłasza się zapuchnięty i zakatarzony do granic możliwości pacjent z zaawansowaną alergią, stwierdza beztrosko: „Panie, alergia to nie nowotwór. Po prostu nie zwracaj Pan na nią (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.