


Nie zbudowali tego domu – przyszli na gotowe
Stropy nie ruszone przez czas, dymiła jeszcze
Pościel gorąca od cudzych uniesień.
Banalność zła, powiedział ktoś potem,
Gdy ich ciała jeszcze drgające przykryto ziemią.
A tamci, sąsiedzi już czekali aby się dorwać
Do cudzego dobra i w pośpiechu wynosili
Dobytek, aby tylko zdążyć przed innymi
Tak samo łapczywymi rękami, ktoś powie:
To było dawno, nikt nie jest winien,
Takie były czasy, szakale są wszędzie.
Nie masz, już nie masz żydowskich miasteczek,
Ten rejwach, gwałt i gwar już do nas
Nie powróci, cisza cmentarna od lat
Stała się królową panującą nad tamtym światem,
Dziwne, że nikt z potomków dawnych świadków historii
Nie boi się sądu niebieskiego, gdy ON zapyta:
Gdzie byliście wy, których uczyniłem człowiekiem
I dałem wam Prawo Przymierza a wy?
Zgubiliście bliźniego swego i z szatanem pod rękę
Zaczęliście pisać historię wbrew mnie.
Te stada wron latających nad moją głową,
To tabuny moich zagazowanych ziomków
Swoją ptasią mową usiłują mnie zmusić do pamięci,
Bym ani przez moment nie odpoczął od nich.
Dziwna biblioteka lata ponad mną:
Stosy kartek zapisanych przez Boga,
Nie dokończonych na ziemi życiorysów.
Żydowska śmierć była śmiercią cuchnącą
Od ekskrementów, żydowska śmierć
Była mało elegancka, do nieba frunęli
Najczęściej parami w konwulsyjnych objęciach,
Aniołom w&n (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.