


Wiele mówi się o kryzysie duchowym dotykającym kraje wysoko rozwinięte, jednak warto zwrócić uwagę, że obejmuje on wszystkie aspekty życia człowieka Zachodu, oprócz spraw czysto materialnych. Zmniejsza się przyrost naturalny — kraje bogate wymierają. Jeszcze 150 lat temu liczba osób powyżej 65 roku życia wynosiła 2–3% populacji, dziś w krajach rozwiniętych wynosi 15%, a według prognoz ONZ do roku 2030 wzrośnie do 25% (dane za: „Głos dla życia” 3/2005). Z roku na rok w tempie zastraszającym wzrasta liczba osób leczących się z powodu depresji (w krajach rozwiniętych wzrost z kilku do kilkunastu procent populacji — szacunki wahają się między 14 a 18%). Wygląda na to, że niedługo świat będzie pełen zgorzkniałych emerytów. Choć nie uważamy się za kraj bogaty, biorąc pod uwagę statystykę światową, takim krajem jesteśmy, a kryzys człowieczeństwa zaczyna się pojawiać także u nas.
Psycholog Martin Seligman uważa, że jednym ze źródeł tego stanu rzeczy jest problem zatracenia rozróżnienia między życiem przyjemnym a życiem dobrym. Seligman, kierując się zresztą myślą Arystotelesa, dokonuje ważnego semantycznego rozróżnienia między przyjemnościami a gratyfikacjami (arystotelesowskimi eudajmoniami).
Przyjemność
Przyjemność to rozkosz cielesna, doznawana za pośrednictwem zmysłów i znikająca szybko, gdy przestanie działać czynnik ją wywołujący. Gorący prysznic spłukujący kurz po całodziennej wędrówce przez góry, smak lodów, orgaz (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.