


Pochodzą z wiosek i miasteczek, w których bezrobocie wynosi ponad czterdzieści procent. Przyjechały do Warszawy z nadzieją, że dostaną pracę, i z obawą, czy potrafią się odnaleźć w wielkim mieście. Pięć procent z nich po miesiącu wraca w rodzinne strony. Inne wtapiają się w anonimowość molocha, jak kamyk w rozgrzany asfalt.
Lubię wyzwania
Jolanta Samosionek przyjechała do Warszawy z powiatu braniewskiego. Skończyła studia licencjackie z zakresu ekonomii. Teraz jest na magisterskich. Pracę końcową będzie pisała na temat Wykorzystania środków funduszu pracy na przykładzie Krajowego Urzędu Pracy. Po przyjeździe do Warszawy i zakwaterowaniu w bursie szybko znalazła zatrudnienie — najpierw w sklepie. Od kilku miesięcy natomiast pracuje na miejscu: w Caritas Archidiecezji Warszawskiej jako referent finansowy. Mieszka już na swoim, to znaczy wynajmuje pokój. — Tak się zdarzyło, że byłam wcześniej przez miesiąc w Warszawie. Ogromnie polubiłam to miasto. Miałam sentyment do stolicy — mówi Jolanta Samosionek. — Ale też się trochę bałam tego wielkiego monstrum. Lubię jednak wyzwania. Zanim trafiłam do Projektu Promocji Zawodowej Caritas Archidiecezji Warszawskiej, słyszałam o nim dobre rzeczy. Zaskoczeniem była tylko konieczność mieszkania w jednym pokoju z siedmioma koleżankami. Okazało się, że nie musi być źle, że warto konfrontować nasze wyobrażenia z rzeczywistością. Dopiero wtedy się uczymy. Rozwijamy.
Zmiana wzorców
Przysta (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.
Jeśli zajdzie taka potrzeba...