


Na ulicach naszych miast i miasteczek pojawiły się billboardy z trzymającymi się za ręce osobami tej samej płci. No cóż! Widok dziewczyn, które rzucają się sobie na szyje, nie jest czymś niecodziennym. Inaczej jest z chłopcami. Ci, którym zachciałoby się podczas spaceru chwycić się za dłonie, budziliby zdziwienie lub niesmak. Jednak już np. w Italii jest inaczej. Choć typ macho jest tam wciąż dość modny, to dwóch panów trzymających się pod ramię i żywo dyskutujących o polityce, podczas gdy ich żony idą z tyłu, gawędząc o modzie, to na ulicach widok całkiem normalny. Na południu można spotkać mężczyzn „zahaczonych” małymi palcami, co uważane jest za naturalny, spontaniczny gest męskiej przyjaźni.
Billboardy, o których mowa, nie mają jednak na celu prezentowania bogactwa kultur i zwyczajów, ale są – jak tłumaczą ich autorzy – elementem walki z homofobią, czyli nietolerancją wobec osób homoseksualnych. Problem polega na tym, że w dyskusji na temat homoseksualizmu myli się często tolerancję z akceptacją, a informację z reklamą i propagowaniem określonych postaw. Słowo „tolerancja” odnosi się do sytuacji, w której nasza ocena, np. jakiejś postawy, jest negatywna, ale mimo to owej postawy nie zwalczamy aktywnie. Dłubanie w nosie w mojej obecności denerwuje mnie i uważam je za wyraz chamstwa, ale dłubiącemu pozwalam dalej dłubać, a zatem jestem tolerancyjny. Czym innym jest akceptacja. Tego pojęcia używamy, kiedy mam (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.