


Nie pamiętam, gdzie i w jakich okolicznościach usłyszałem o nim po raz pierwszy. Czy ktoś mi o nim opowiedział? Może natrafiłem na jego imię, gdy — pracując nad tłumaczeniem listów Jordana z Saksonii — starałem się dowiedzieć, co w średniowieczu pisano na temat przyjaźni. Czy też był to ten niewielki obrazek, reprodukcja ozdobnego inicjału XII–wiecznego manuskryptu z Douai: wpisany w literę „U” młody mnich w białym habicie rozwija na kolanach niezapisany rulon. Drobne literki nad obrazkiem nie pozwalają pomylić się co do osoby: Ailredus mo[nachus]. Papierowa wstęga w rękach zakonnika przykuwa uwagę i aż prosi, żeby umieścić na niej jakąś maksymę — prawdopodobnie kopista rękopisu nie miał czasu na dopracowanie szczegółów. Domyślam się jednak, że gdyby zależało to od Aelreda, bez wahania umieściłby w tym miejscu słowa świętego Augustyna: amari et amare — być kochanym i kochać.
Syn księdza
Jego angielskie imię brzmiało Ethelred, co — jak wyjaśnia nam jego sekretarz i biograf, Walter Daniel — oznacza „pełen rady”. Doskonałe imię dla przyszłego doradcy królów, mistrza cysterskich nowicjuszy, opata. Ten sam biograf zlatynizował „barbarzyńsko” brzmiące imię swojego mistrza, wprowadzając go do historii jako Aelreda z Rievaulx.
Aelred przyszedł na świat w mieście Hexham w północnej Anglii, w roku 1110. Nie były to czasy spokojne. Zaledwie czterdzieści lat przed jeg (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.
WIELKI WYBUCH MIAŁ SWÓJ WYBUCH