


Obrona przed telewizją
Czytam fascynujący rozdział z książki Jerry’ego Mandera Cztery argumenty za wyeliminowaniem telewzji. Jego idea jest następująca: „Ewoluujemy w kierunku obrazów, które nosimy w swoim umyśle. Stajemy się tym, na co patrzymy. We współczesnej Ameryce większość tego, co oglądamy, to piekło nadmiaru telewizji”.
Słyszałem opowieści o weteranach Wietnamu, którzy podczas pierwszej prawdziwej bitwy myśleli, że to kolejny film wojenny, i byli wstrząśnięci, kiedy ci, których zabijali, nie wstawali i nie odchodzili. Czytałem, że Vincent van Gogh widział rzeczywistość jako imitację obrazów, które oglądał w muzeum. Zauważyłem, że dzieci często są bardziej podekscytowane powtarzanymi w telewizji reklamami niż filmem, w trakcie którego się je puszcza. Nigdy jednak w pełni nie zdawałem sobie sprawy z olbrzymiego wpływu sztucznych obrazów narzucanych moim myślom, uczuciom i działaniom. Jeśli to prawda, że obraz, jaki nosimy w umyśle, może wpływać na nasze fizyczne, psychiczne i emocjonalne życie, wtedy istotną kwestią staje się to, na jakie obrazy wystawiamy się albo pozwalamy się wystawiać.
Wszystko to jest dla mnie ważne, ponieważ ma głębokie duchowe implikacje. Również modlitwa ma wiele wspólnego z przywoływaniem obrazów. Kiedy stawiam się w obecności Boga, wyobrażam Go sobie na różne sposoby: jako kochającego ojca, wspierającą siostrę, troskliwą matkę, surowego nauczyciela, spr (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.