


Termin „nowa ewangelizacja” robi w Kościele karierę, zwłaszcza teraz, gdy w Watykanie ustanowiono odnośną dykasterię, a w ślad za tym – komisję w ramach Konferencji Episkopatu Polski. Czy jest w Polsce ktoś, kto nie chciałby się włączyć w nową ewangelizację? Pewnie nawet tradycjonaliści w ten sposób postrzegają popularyzację liturgii rzymskiej w formie nadzwyczajnej. Wszyscy chcą ewangelizować po nowemu, bo ewangelizowanie po staremu – jak się powszechnie wydaje – przestało być skuteczne. Czy na pewno? I co to właściwie znaczy „po nowemu”?
Po nowemu
Przyjmuje się, że po raz pierwszy pojęcia „nowa ewangelizacja” użył Jan Paweł II 9 marca 1983 roku podczas podróży na Haiti z okazji XIX Zgromadzenia Rady Biskupów Ameryki Łacińskiej. Wezwał wówczas do ewangelizacji nowej „w swym zapale, w swych metodach, w swym wyrazie”[i]. Jan Paweł II używał jednak tego pojęcia już wcześniej. Znajdujemy je choćby w homilii wygłoszonej podczas pierwszej wizyty w Polsce, 9 czerwca 1979 roku w Nowej Hucie–Mogile. Papież powiedział wówczas m.in.: „Na progu nowego Tysiąclecia wchodzi na nowo Ewangelia. (...) Rozpoczęła się nowa ewangelizacja, jak gdyby druga, a przecież ta sama, co pierwsza”[ii]. Zatem nowa ewangelizacja – co znamienne – zaczęła się w rzeczywistości od Polski.
Wezwanie to powtórzył Ojciec Święty, kończąc swą czwartą pielgrzymkę: „Wciąż mówimy o potrzebie nowej ewangelizacji. Po Soborze Watykańskim II zrodziła się ta świadomość, ta potrzeba nowej ewangelizacji starego przecież kontynentu, starych p (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.
BYCIE KSIĘDZEM NIE CZYNI PROROKIEM
Tako rzecze Lupa, czyli umieranie nadczłowieka