



Liczba? Tradycyjnie złota dziesiątka. Kryteria doboru? Jak przed rokiem – na listę mogły trafić zarówno obrazy, które miały swoją polską premierę kinową, jak i festiwalową. Choć dawno minęły już czasy cenzorskich filtrów, które skutecznie wstrzymywały większość zachodnich produkcji przed wyświetlaniem ich w Polsce, to – co ciekawe – ich rolę przejęli poniekąd sami dystrybutorzy, z sobie tylko znanych powodów nie wpuszczając do rodzimych kin najważniejszych premier festiwali w Cannes, Wenecji, Berlinie czy na Sundance. Na szczęście miejsce dla większości tych filmów znajduje się na rosnących w siłę polskich festiwalach. Rosnących nie bez przyczyny; widz dobrze wie, że ulubione przez organizatorów imprez filmowych hasła typu: „Tego nie zobaczysz nigdzie indziej” są prawdziwe.
A zatem, jaki to był rok w polskich kinach? Frekwencyjnie – znakomity, czego dowodem jest milionowa widownia na 50 twarzach Greya, Minionkach czy Spectre.Artystycznie – jeszcze lepszy, skoro tylko w lutym polskie obrazy otrzymały Oscara (Ida) i Srebrnego Niedźwiedzia (Body/Ciało). Na stałym poziomie utrzymały się blockbustery; poza oczywistymi wpadkami (Avengers: Czas Ultrona) trafiały się naprawdę perełki, kto bowiem mógłby się spodziewać tak triumfalnego powrotu Mad Maxa? Nieźle trzymało się kino niszowe z wielkim hitem – Dzikimi historiami (ponad 200 tysięcy widzów w polskich kinach!) na czele. A przecież i tak wszyscy mówili tylko o Gwiezdnych wojnach…
Premiera tego filmu jest jeszcze przed nami, skupmy się więc na dziesiątce niezwykle ciekawych obrazów wyświetlanych na polskich ekranach – czasem na jednym pokazie, czasem przez wiele miesięcy.
(...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.