


Ewa od zawsze żyła w sąsiedztwie tego człowieka. Ona była dzieckiem. On dorosłym mężczyzną. Mijały lata. Rodzice wyprowadzili się do domu za miastem, rodzeństwo rozjechało się po świecie. Ewa została w rodzinnym mieszkaniu sama. Sąsiad posunął się w latach, rozpił się i zaniedbał.
Pewnego dnia dostała dziwny SMS z nieznanego numeru. Pomyślała, że to pomyłka, i od razu go wykasowała. Wkrótce pojawił się jednak następny, a potem codziennie w telefonie wyświetlała się nowa wiadomość. Komunikaty zawierały na przemian wyznania miłości i groźby śmierci. Potem zaczęły się dziwne telefony przed świtem. Wreszcie maile o podobnej, ale bardziej rozbudowanej treści. W Ewie narastał strach, ale nie wiedziała, co z tym robić, do kogo się zwrócić o pomoc. Któregoś dnia, wracając do domu, zastała sąsiada pod swoimi drzwiami. Jakby podsłuchiwał, czy ktoś jest w środku. Po jakimś czasie, mijając go na schodach, usłyszała pytanie: „Dlaczego nie odpowiadasz na moje wiadomości?”.
Wydrukowała maile i SMS-y, zgłosiła sprawę na policję. Nikt nie chciał z nią rozmawiać. Pomimo monitów musiała czekać ponad pół roku na rozmowę z policjantką. Funkcjonariuszka próbowała obrócić sprawę w żart: „A może to jakiś amant? Może się w pani zakochał?”. Dopiero uświadomienie różnicy wieku i alkoholowych przypadłości sąsiada zmobilizowało policję do działania. Funkcjonariusze przeprowadzili rozmowę ostrzegawczą z sąsiadem. Dzień później nieznany sprawca wyłamał lusterka w samochodzie Ewy.
W kobiecie narastało poczucie zagrożenia. Tym większe, gdy dowiedziała się, że sąsiad leczy się psychiatrycznie. (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.