


Paweł Krupa OP
W pokoju zimno, za oknem szaro, z nieba siąpi leniwy deszcz – w Rado- niach właśnie zaczął się lipiec. A jeszcze kilka dni temu spacerowałem po zalanych słońcem placach Rzymu, jadłem porchettę nad jezio- rem Albano i szukałem cienia w wąskich uliczkach Rocca di Papa, Castel Gandolfo, Grottaferrata. W tym ostatnim miasteczku mieszkałem kiedyś siedem lat, pracując dla dominikańskiej Commissio Leonina – grupy mediewistów przygotowujących wydanie krytyczne dzieł św. Tomasza z Akwinu. Postanowiliśmy więc wraz z czworgiem przyjaciół, z którymi spędzałem te krótkie wakacje, odwiedzić „moje”, a nawet „nasze” dawne miejsca. „Nasze”, bo jeden z nich, Rafał, dziś poważny i żonaty farmaceuta, odwiedzał mnie tutaj kilkakrotnie, gdy był jeszcze studentem. Legendarna pieśniarka francuska Barbara przestrzegała w jednej z piosenek: Il ne faut jamais revenir au pays de son enfance („Nie powinno się nigdy wracać do kraju swojego dzieciństwa”). Nie posłuchałem jej – w końcu to nie był „kraj lat dziecinnych”! Wiedziałem, że klasztor Franciszkanów w Grottaferrata, gdzie na trzydzieści lat przycupnęli bracia dominikanie, po naszym odejściu został opuszczony także przez braci mniejszych. Potężny budynek z lat 30. XX wieku wraz z niemałym kawałkiem ziemi okazał się dla nich zbyt kosztowny w utrzymaniu.
Zatrzymaliśmy samochód przy wjeździe do posiadłości i od razu stało się jasne, że brakuje tu gospo- darza – drzewa i krzewy rosnące przy drodze prowadzącej do klasztoru wybujały i zasłoniły znaczną część prz (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.