


PAWEŁ KRUPA OP
W ciągu kilku ostatnich tygodni wiele godzin spędziłem w archiwum Instytutu Historii Rosyjskiej Akademii Nauk. Ech, co za radość móc znowu usiąść nad rękopisami! Praca badawcza zawsze sprawiała mi ogromną frajdę, a tu jest ona tym większa, że pracuję dla czystej przyjemności poznania. Powstaną z tego jakieś publikacje, ale nie muszę nikomu nic udowadniać – jestem wolnym strzelcem w lesie historii! Zajmuję się niewielką kolekcją dokumentów (XIII–XVII w.) dotyczących dominikanów oraz – nie straciłem zupełnie łowczego powonienia – kolekcją listów (XVI–XVII w.) rodziny florenckich kupców i arystokratów Capponich. Tak, tak, praprzodków znanej czytelnikom „W drodze” Tessy Capponi-Borawskiej.
Kolekcja zachodnioeuropejskich dokumentów zebranych w tym archiwum liczy kilkanaście tysięcy pozycji, a zgromadził ją – wraz z tysiącami monet, pieczęci oraz ikon – jeden człowiek: Mikołaj Pietrowicz Lichaczow (1862–1936), szlachcic, historyk i kolekcjoner. Chciał w stolicy Rosji otworzyć muzeum piśmiennictwa, ośrodek naukowy kształcący przyszłych paleografów. Już w połowie lat osiemdziesiątych XIX stulecia zaczął gromadzić zbiory, skupując od antykwariuszy w całej Europie wszystko, co miało związek z pismem, począwszy od glinianych staroegipskich tabliczek, a skończywszy na dokumentach jemu współczesnych. Dzięki uprzejmości prof. Natalii Bronisławowny Sriedinskiej trzymałem w ręku autografy listów św. Ignacego Loyoli i Napoleona, uroczy bilecik skreślony ręką Heinego, czek bankowy podpisany przez Dickensa czy akt (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.